Przeglądając moje zdjęcia być może zastanawiasz się,
„co on bierze/pije, że ma takie chore pomysły”? Czasem Absynt, ale w zbyt marginalnej częstotliwości, żeby uznać
go za źródło pomysłów. BTW – kto ma ochotę? 😉

Tak naprawdę, źródła pomysłów nie znam. To znaczy jest ono gdzieś tam w głowie, natomiast nie zawsze potrafię tym sterować ani na to wpływać. Często jest tak, że jak widzę jakieś dziwne/ciekawe miejsce jak np. ta krata, to chwilę później widzę przed oczami gotowe zdjęcie, którego obraz maltretuje mnie tak długo, dopóki go nie zrealizuję.

Przy czym jest to zdjęcie w głowie na tyle gotowe, że nieraz biorę kartkę, koślawo rozrysowuję (bo rysować nie potrafię)
– co, gdzie, jaka modelka/modelki, jaka pora dnia, jak ustawione lampy, jaki modyfikator światła (światłopsujek)
da odpowiedni kontrast, jaka późniejsza obróbka, żeby dojść do finalnego efektu. Dlatego też na zdjęcia idę „na gotowe”, Często moje modelinki to doceniają – mają chwilę
„dla siebie” żeby oswoić się z sytuacją, bo najpierw ustawiam kadr w aparacie, ogniskowa, statyw, kąty, odległości; potem ustawiam światło (jeśli lecę na błyskowym), a dopiero potem, jak mam już wszystko ogarnięte ze swojej strony, tłumaczę detale ustawienia modelce/modelkom. Dzięki czemu,
w przypadku pomysłów jednozdjęciowych staram się minimalizować czas, kiedy modelka jest odziana w powietrze 🙂 jak to we wpisie OCZAMI MODELINKI Magda pisała, najkrótsze zdjęcie (czyli czas, od odrzucenia ubrań do ich ponownego założenia) trwało minutę (okres palenia się rac świetlnych), mimo że na miejscu akcji byliśmy prędzej
z 10-15 min – wszak trzeba było znaleźć ten kadr idealny.

Deszcz z parasola

Podobnie było np. ze zdjęciem z deszczem z parasola.
Sam efekt zauważyłem w jakieś kreskówce miesiąc prędzej, natomiast dosłownie chwilę później pojawiło się w głowie gotowe zdjęcie, w którym jedyną rzeczą, która przeszkadzała – były komary. Mnóstwo komarów. A i tutaj
na miejscu akcji byliśmy z 15 minut, zaś sama scena
do zdjęcia rozgrywała się w granicach 2-3 minut.

Natomiast samo miejsce akcji „znalazłem” zupełnym przypadkiem przejeżdżając tamtędy kilka miesięcy prędzej, ale wydało mi się na tyle warte uwagi, że zapamiętałem gdzie jestem.

Sesja kilkuzdjęciowa

Ostatnią sensowną sesją kilkuzdjęciową była ABANDONED STORIES w Miałkówku (podobno ktoś już kupił ten teren
i ciężko tam się aktualnie wchodzi, a i trzeba szybko biegać do wyjścia).
Samo miejsce odkryłem, będąc tam ze znajomymi kilka tygodni prędzej. Chodząc po kompleksie, w głowie pojawiały mi się kolejno zdjęcia, a więc telefon w dłoń, notatnik
i opisujemy kotwice do danych pomysłów.
Potem już na samej sesji tylko w telefonie odklikiwałem kolejne zrealizowane zdjęcia.

Pomysły rodzą się w miejscach

Podobnie jak w Miałkówku, gdzie pomysły zrodziły się same podczas eksplorowania tamtejszych ruin (w międzyczasie pstrykając kilka ubranych zdjęć)

tak np. będąc zupełnym przypadkiem w firmie zajmującej się utylizacją odpadów zauważyłem tą piękną halę pełną makulatury… na pomysł, jak „wrzucić” tam modelinkę długo czekać nie musiałem.

ale też i w chwilach…

Jak np. zdjęcie, które powstało podczas kampanii wyborczej
i jest dla mnie idealną alegorią ciszy wyborczej – zresztą taki też jest tytuł zdjęcia.

Podobnie prezentowane też wyżej zdjęcie z racami – jak łatwo się domyśleć powstało w niezbyt ciepłym listopadzie, podczas protestów kobiet pod szyldem czerwonej błyskawicy (mi tam było w bluzie ciepło 😉 ).

Kombinacje ze światłocieniem

Ostatnim chyba typem moich zdjęć jest zabawa i gra
ze światłocieniem. Wtedy to najczęściej zamykamy
się z modelinką w studiu i kombinujemy. Do tego typu sesji modelka musi być albo mega otwarta albo w miarę wygimnastykowana (tutaj modelinka miała problem żeby wstać następnego dnia rano z łóżka, jednocześnie czując mięśnie, o których istnieniu nie miała pojęcia).

Pracując ze światłem i cieniem skupiam się głównie
na formie, fakturze i świetle. Ciało ma wiele detali,
tak wprost, jak i po odpowiednim ułożeniu, a i sama skóra ma różne faktury. Nie wierzysz? Weź lupę, latarkę lub małą lampkę, poświeć z boku choćby na brzuch czy klatkę piersiową i sama się przekonasz ile różnych faktur potrafi mieć skóra na brzuchu w zależności czy jest bardziej z boku, bardziej na środku, bliżej żeber, bliżej pępka etc.
Nie patrzyłaś pewnie w ten sposób na swoje ciało, prawda? 🙂 Pamiętam, jak dłuższy czas temu kombinowałem
ze zdjęciami makro (chętnie bym takie kombinacje powtórzył – potrzebuję tylko odważnej modelinki – piszesz się?), gdzie po ustawieniu światła względem figury modelki, zapiąłem odpowiedni obiektyw i będąc końcówką obiektywu kilka centymetrów od modelinki, pstrykając kolejne kadry,
ta stwierdziła „dobra, ty sobie pstrykaj co chcesz,
ja się zdrzemnę
”.

Do brzegu…

Kończąc ten ciut długi wpis stwierdzam, że co zdjęcie,
to inne źródło pomysłu. Były pomysły, które pojawiały
mi się przed oczami podczas normalnej jazdy samochodem po mieście, czasem jakiś pomysł wpadnie podczas porannej kąpieli pod prysznicem czy leżąc na narożniku przed jakąś bzdurką z youtube’a. Wystarczy, że jakiś detal przykuje moją uwagę, wyobraźnia cośtam przemieli po swojemu
i wypluwa przed oczy gotowy strzał – często zupełnie niezwiązany z pierwotnym detalem.

Dziwne, ale prawdziwe i wygodne – bo jeżeli mam przed oczami gotowca, to tylko rozrysowuję po swojemu
jak go zrealizować, szukam modelinki i voilla.

Zdrówko!

4 października 2021