Kolejny chory pomysł i kolejne mrożenie modelinki w średnio komfortowych okolicznościach przyrody 😉
Tutaj dodatkowo dookoła kręcił się mój asystent – dzięki Tomek! – z którym to kombinowaliśmy jak regulować pochyleniem lustra o 0,00001* kątowego, żeby wyszło tak jak miałem to w głowie… a że ciężko jest przesyłać myśli, to chwilę modelinka pomarzła 😉 (prosiła o nieujawnianie imienia, więc no… po prostu dzięki!) Mam nadzieję, że gorący prysznic po powrocie pomógł 😉
A i pamiętajcie.. oczy widzą, to co chcą widzieć… nie zawsze to co jest pod nosem… a w lustrze, to już w ogóle…